Boeing B-17 G Candie, 26 grudzień 1944 roku. 2018r.

Kraków 2018-01-14

VIII Spotkanie Lotnicze.

Boeing B-17 G  Candie, 26 grudzień 1944 roku.

W dniu 13 stycznia 2018 roku, z okazji 72 rocznicy awaryjnego lądowania samolotu bombowego Boeing B-17 „Candie” na terenie Osiedla Kliny w Krakowie w pobliżu Fortu Nr 52, odbyło się spotkanie w Klubie Kultury Kliny przy ul. biskupa Albina Małysiaka 1.

Plakat reklamowy spotkania. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Plakat reklamowy spotkania. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Było już to VIII spotkanie z tej serii. Motorem całego przedsięwzięcia są Panowie: historyk Robert Springwald i historyk doktor Krzysztof Wielgus.

Uroczyste spotkanie rozpoczęło się Mszą Świętą w Kościele Świętego Rafała Kalinowskiego o godzinie 18:30. W koncelebrze uczestniczył Ojciec Dominik Orczykowski, duszpasterz lotników.

Podczas spotkania koncert autorski dał Pan Leszek Wójtowicz - Polski poeta, pieśniarz, gitarzysta i kompozytor, należący do zespołu krakowskiej Piwnicy pod Baranami. W 80-latach bard podziemnej „Solidarności”.

Boeing B-17 Flying Fortress to amerykański czterosilnikowy ciężki samolot bombowy dalekiego zasięgu, zaprojektowany i zbudowany w połowie 30-lat XX wieku w firmie  Boeing Airplane Company. Zbudowano prawie 13 000 maszyn B-17 Flying Fortress. Samoloty służyły w wojskach alianckich. Wykorzystywano je głównie do nalotów na germanię. Łącznie B-17 zrzuciły na cele w Europie ponad 640 tysięcy ton bomb. Podczas drugiej wojny światowej utracono około 4 750 maszyn. Odporność konstrukcji na uszkodzenia w boju i silne uzbrojenie obronne zapewniły B-17 status legendy lotnictwa.

Bombowiec Boeing B-17 G Nr Y-44-6337. Samolot należał do 352. Dywizjonu 301. Grupy Bombowej 5. Skrzydła Bombowego 15. Armii Powietrznej USA. Załoga nadała maszynie imię własne „Candie” (cukierek). Samolot w dniu 26 grudnia 1944 roku, w uroczystość Świętego Szczepana, brał udział w nalocie na zakłady chemiczne w Blachowni Śląskiej, gdzie produkowano benzynę syntetyczną. Samolot wystartował z bazy we Włoszech. Maszyna nad celem bombardowania została ostrzelana i uszkodzona. Lotnicy postanowili polecieć na najbliższe lotnisko zajęte przez armię CCCP. Technicznie okazało się to niewykonalne. Samolot tracił pułap i wleciał nad Kraków. Ze stacji Kraków-Płaszów został ostrzelany przez germański pociąg pancerny. Szukając miejsca do lądowania zostali jeszcze ostrzelani z terenu obozu jenieckiego w Borku Fałęckim (rejon ulic Zawiła), na co załoga silnie odpowiedziała ogniem. Załoga wykonała lewy krąg w rejonie wieży ciśnień w Skotnikach i kursem wschodnim zeszła do awaryjnego lądowania, w kierunku na Ford Nr 52 w Borku Fałęckim. Lądowanie awaryjne nastąpiło bez wysunięcia podwozia. Mimo to przyziemienie było bardzo łagodne. Samolot zatrzymał się niedaleko przed fosą Fortu.

Załoga Boeing B-17 składała się z 10 żołnierzy: dowódca maszyny porucznik Harry Filer, co-pilot porucznik Alfred Cryer, nawigator porucznik Gilbert Nesch, bombardier sierżant William Nassif, radio-operator sierżant Earle Cochrane, mechanik sierżant Ernst Anticola, dolny strzelec sierżant Edward Codo, boczny strzelec sierżant Phillip Shlom, boczny strzelec sierżant Franklin Elmen, tylny strzelec sierżant Patrick Hick.

Lotnicy zostali wzięci przez germańców do niewoli. Jeden z członków załogi był z pochodzenia Żydem. Tylko bardzo twarda interwencja kapitana-dowódcy maszyny spowodowała, że nie został oddzielony od reszty załogi i uniknął tragicznego losu. Wszyscy szczęśliwie przeżyli wojnę.

Prawdziwym tropicielem historii Boeing B-17 Candie jest pan doktor Krzysztof Wielgus, który już w 80-latach XX wieku razem z panią Jadwigą Środulska-Wielgus, napisał pierwsze artykuły, które ukazały się w prasie. Autorzy artykułów dotarli do pana Tadeusza Wrońskiego, który w swojej książce pod tytułem „Kronika okupowanego Krakowa” pod datą 25 grudnia 1944 roku napisał - „… Na polach koło Kobierzyna wylądował przymusowo samolot brytyjski. 10 członków załogi (Kanadyjczyków) dostało się do niewoli”. (Tadeusz Wroński - Kronika okupowanego Krakowa”. Wyd literackie Kraków, 1974 rok, strona 384). W tym czasie (80-lata XX wieku) wszystkie dane wymagały doprecyzowania. Nawet co do daty były wątpliwości, bo świadkowie, którzy się znaleźli, podawali nawet datę 18 grudzień 1944 roku. Jedno było pewne, że była to niedziela lub inne święto, bo wierni akurat wychodzili z kościoła po mszy świętej, kiedy nad ich głowami nisko przeleciał wielki samolot. Szybko wyjaśniło się, że samolotem była Amerykańska Latająca Forteca B-17. Domyślano się, że samolot musiał brać udział w nalotach na zakłady chemiczne w Dworach lub Kędzierzynie, których wówczas alianci wykonywali bardzo dużo. Dowiedziano się także, iż lotnicy nie chcieli uciekać i kryć się, tylko czekali na regularne wojsko germańskie. Zanim okupant przybył, lotnicy wpuścili do środka samolotu liczne dzieci, które poczęstowano cukierkami i czekoladą. Lotnicy spalili mapy i zniszczyli celownik bombardierski. Po przybyciu germańców lotnicy zostali przez nich zabrani, a samolot rozmontowano i przewieziono na Lotnisko Rakowice-Czyżyny. Samolot wieziono na platformie, a jego statecznik był tak wysoki, że uszkodził linię tramwajową w okolicach Matecznego (Później zwane Rondo Matecznego).

Jan Sagan, wspomnienia w 1985 roku.

Jedną z pierwszych zapisanych relacji naocznych świadków była relacja pana Jana Sagan, który mieszkał 500 m od miejsca lądowania samolotu. Poinformował on, że samolot lądował po godzinie 10:00, bo wrócili już ze mszy świętej. Pogoda była bezchmurna, a słońce świeciło mocno. Idąc do domu, wysoko na niebie widział kilka srebrnych punktów. Były to samoloty, które leciały formacjami, poza zasięgiem dział przeciwlotniczych wroga. Kiedy pan Jan był już w domu, nagle usłyszał głośny ryk silników. Cała rodzina poderwała się do okna. Przez okno zobaczono nisko lecący olbrzymi samolot, ze znakami rozpoznawczymi USA. Samolot leciał z kierunku zachodniego, w przybliżeniu po linii na której wylądował. W trakcie lądowania, od samolotu odpadło jedno śmigło, które leżało około 200 m od miejsca zatrzymania się samolotu. Pierwsi, którzy dobiegli do samolotu byli mieszkańcy z okolicznych domów. Porozumiewali się oni z załogą po Polsku, bo w załodze byli Polacy. Nie wyrażali oni chęci ukrycia się, ani obawy przed niewolą. Raczej cieszyli się ze szczęśliwego lądowania. Obdarowali przybyłych sucharami i czekoladą. Nawet pozwolili wejść do samolotu. Koledzy, którzy byli w środku opowiedzieli o palących się papierach i mapach. Widzieli także zdemolowaną tablicę przyrządów pokładowych w kabinie pilotów. Najpierw przybiegli żołnierze geramńscy z fortu, a później kolejni żołnierze z eszelonu stojącego na stacji Swoszowice. Wtedy to odpędzono liczną grupę mieszkańców. Potem przyjechały samochody z germańską żandarmerią, która zabrała lotników. Jeden lub dwóch lotników było lekko rannych. Przy samolocie germańcy postawili wartę, a mimo to wielu mieszkańców zabrało do domów liczne pamiątki. Później opowiadano sobie, że samolot leciał na dwóch silnikach, a przez to dużo niżej niż pozostałe. Został ostrzelany artylerią przeciwlotniczą na tak zwanej Madarze (Wola Duchacka), która uszkodziła mu trzeci silnik. Lądowanie było koniecznością. Wybrane miejsce było dostatecznie duże i płaskie, i dało szansę na szczęśliwe przyziemienie. Pan Jan dodał, że napis „Candie” był napisany niedrukowanymi literami, tak jak imiona własne w dywizjonach alianckich.

Pan Jan Sagan

Są także inne relacje naocznych świadków, które zebrał pan historyk Robert Springwald z Muzeum Armii Krajowej imieniem Generała Fieldorfa Nila.

„Mamy to szczęcie że są wśród nas jeszcze świadkowie tego zdarzenia. Jeden z nich Pan Tomasz Duśko ofiarował do Muzeum AK windę do ładowania bomb będącą jedyną częścią tego samolotu zachowaną do dziś. Na spotkaniu (2014 roku) została ona po raz pierwszy pokazana publicznie. Dziękujemy również Panom Stanisławowi Pękali, Wiesławowi Mackiewiczowi, Stanisławowi Cinalowi za złożone w Muzeum AK pisemne relacje z lądowania.” - pan historyk Robert Springwald.

O awaryjnym lądowaniu „Candie" napisał Pan Szymon Serwatka, autor książki "Z ziemi włoskiej do polskiej" opisującej działania lotnictwa bombowego w bitwie o śląską benzynę syntetyczną.

Wspomnienie z 27 grudnia 1944 roku, Pana K. Tratkiewicza, spisane w 2014 roku.

Od tego czasu minęło 69 lat. Miałam wtedy 8 lat, mieszkałam przy ulicy Światowida i chodziłam do Szkoły Powszechnej w Borku Fałęckim. Był czas okupacji niemieckiej, straszne i ciężkie czasy. Ojciec który był st. wachmistrzem w 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego i na kampanię wrześniową w 1939 roku wyruszył z koszar w Kobierzynie, po powrocie do domu, zmarł w styczniu 1940 roku. Matka zajmowała się opieką nad dwiema córkami, nie pracowała. Jedyną żywicielką była Ciotka która pracowała w Fabryce Sody „Solvay”.

W tym dniu, niespodziewanie w godzinach przedpołudniowych, w godzinach pracy, w domu pojawiła się ciocia. Z przejęciem, powiedziała „Halinko szybko się ubieraj, dowiedziałam się w pracy, że wczoraj wylądował jakiś wielki samolot w Kobierzynie, chcę ci go pokazać!” Jako dziecko, nie zastanowiłam się w ogóle nad tym, że przecież w najbliższej okolicy nie ma żadnego lotniska. Ale jak ciocia mówi, to pewnie coś tam jest. Szłyśmy szybko, bo śniegu było nie wiele, ziemia zmarznięta. Ale było do przejścia około 2,5 km. Poza budynkami Stalagu, szłyśmy skrótami przez tereny nieużytków, łąk, prawie bez zabudowań.

To co pamiętam to olbrzymi w moim wyobrażeniu kadłub samolotu z wielkimi skrzydłami i częściowymi uszkodzeniami. Do samolotu podejść się nie dało bo był odgrodzony i wojsko niemieckie stało przy nim. Wrażenie na mnie zrobiła przezroczysta kabina która wydawała mi się, że jest bardzo wysoko ale widać było jakieś urządzenia i zegary. Nie długo przy tym samolocie stałyśmy, było więcej takich gapiów jak my a ciocia musiała wracać do pracy. Od kogoś dowiedzieliśmy się o zabraniu pilotów przez Niemców i to, że wczoraj piloci częstowali czekoladą czy też słodyczami.

Tak długi okres nie było żadnych wspomnień o tym wydarzeniu, że wiele szczegółów wyleciało mi z pamięci. Dopiero gdy mój mąż, kilka lat temu wspomniał, że wybiera się na spotkanie do Podgórza bo ma tam odbyć się wycieczka i opowiadanie o historii samolotu Liberator który w 1944 roku rozbił się w Płaszowie, przypomniała mi się ta historia. Od tego czasu każdą publikacją, szczególnie w Dzienniku Polskim interesowałam się i kompletuję wycinki z tych gazet.

Bardzo ucieszyłam się, że 4 stycznia 2014 roku odbędzie się coroczne spotkanie upamiętniające lądowanie bombowca B-17 o imieniu Candie i mogłam wziąć w nim udział.

Pan. K. Tratkiewicz

Zdjęcie Candie wykonane przez Pana Krzysztofa Trzebickiego przez lornetkę. 1944 rok
Zdjęcie Candie wykonane przez Pana Krzysztofa Trzebickiego przez lornetkę. 1944 rok

Zdjęcie Candie wykonane przez Panią Irenę Halicką, którą ubezpieczały dwie koleżanki. Na dole zdjęcia cienie tych osób. 1944 rok
Zdjęcie Candie wykonane przez Panią Irenę Halicką, którą ubezpieczały dwie koleżanki. Na dole zdjęcia cienie tych osób. 1944 rok

Zdjęcie Candie wykonane przez Panią Irenę Halicką, którą ubezpieczały dwie koleżanki. 1944 rok
Zdjęcie Candie wykonane przez Panią Irenę Halicką, którą ubezpieczały dwie koleżanki. 1944 rok

Prelekcja Pana historyka Roberta Springwald. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Prelekcja Pana historyka Roberta Springwald. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Przygotowanie do odznaczeń Osób kultury, nauki i historii. Od lewej strony Panowie: Szymon Serwatka, Piotr Kulczycki, Zygmunt Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Przygotowanie do odznaczeń Osób kultury, nauki i historii. Od lewej strony Panowie: Szymon Serwatka, Piotr Kulczycki, Zygmunt Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Koncert Pana Leszka Wójtowicza. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Koncert Pana Leszka Wójtowicza. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Koncert Pana Leszka Wójtowicza. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Koncert Pana Leszka Wójtowicza. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Koncert Pana Leszka Wójtowicza. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Koncert Pana Leszka Wójtowicza. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

VIP-y spotkania. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
VIP-y spotkania. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Ojciec Dominik Orczykowski. 2018r. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Ojciec Dominik Orczykowski. 2018r. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
Fragment wystawy z okazji 100-lecia odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości Pana Zygmunta Kraus. 2018 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Opracował Karol Placha Hetman