Samolot Iryda i niszczenie przemysłu lotniczego w Mielcu. Teofil Lenartowicz. 2016r.

26.05.2016r.

Artykuł jest na stronie dzięki uprzejmości autora Teofila Lenartowicza.

Autor Teofil Lenartowicz

Zainteresowanie tematem Irydy spowodowało, że 10 maja 2016 wygłosiłem w klubie lotników we Wrocławiu pogadankę na temat pt. Fakty i kontrowersje o Irydzie oraz niszczenie przemysłu lotniczego.



PZL I-22 Iryda nb 0305. 2009 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman
PZL I-22 Iryda nb 0305. 2009 rok. Zdjęcie Karol Placha Hetman

Poniżej przedstawię tekst prezentowany słuchaczom na wyświetlaczu i rozdany im w wydruku.

Pogadanka w Loteczce 10 maja 2016



Fakty i kontrowersje o Irydzie oraz niszczenie przemysłu lotniczego



Warto przypomnieć sobie temat o Irydzie i opowiedzieć o krążących wersjach zaniechania jej produkcji. Jedne wersje twierdzą, że był to samolot z wadami, które doprowadziły do katastrof, inne mówią, że był to samolot dobry i mogący z powodzeniem służyć Polskiej Armii.



W temacie nie pragnę forsować żadnej tezy, lecz zaprezentować zdania fachowców, czyli krajowych i zagranicznych ekspertów lotniczych, konstruktorów i pilotów doświadczalnych z kilku kręgów, a więc Instytutu Lotnictwa, wojska i producenta PZL Mielec.



Nie zamierzam polemizować z wyznawcami tej czy innej wersji. Każdy ma prawo pozostać przy swojej. Nie zaszkodzi jednak poznać wypowiedzi ludzi najbardziej znających temat Irydy i co się wokół tego tematu działo.



Pozbierałem z wielu publikacji nieco informacji Irydzie.  Pomógł mi w tym fakt znajomości działań producenta PZL Mielec, gdzie spędziłem pracując większość swojego życia i skąd czerpię w dalszym ciągu bieżące informacje lotnicze.



Napisałem na przełomie roku 2015/16 na swoim blogu 3 posty w temacie Irydy.  Temat miał być opublikowany w DAL i omówiony na spotkaniu jednak do tego nie doszło. Ponieważ zarząd Loteczki uznał, że temat jest ciekawy i warty omówienia, więc stąd wzięła się dzisiejsza okazja, aby go przedstawić.



Zaprezentuję obecnym wszystko co na ten temat zebrałem, a więc wypowiedzi i opinie fachowców. Natomiast chcących zapoznać się z całością tematu, czyli od momentu  konstrukcji samolotu Iryda, zapraszam do wejścia w Internecie na mój blog i poczytania tematu pt. Fakty i kontrowersje o samolocie Iryda.



Wiadomo nam, że w związku z wysłużonymi samolotami TS-11 Iskra, samolotami Lim, MiG i innymi, zaistniała potrzeba wyprodukowania dla wojska nowego samolotu odrzutowego. W tym celu podjęto prace nad konstrukcją samolotu nazwanego PZL I-22 „Iryda” Opracowały go  Instytut Lotnictwa, WSK i OBR SK Mielec.

Konstruktorami byli Jerzy Orłowski, Alfred Baron, Włodzimierz Gnarowski i Marek Potapowicz.  Był to dwumiejscowy, dwusilnikowy, odrzutowy górnopłat szkolno bojowy.  W 1980 roku zatwierdzono projekt, dwa lata później rozpoczęto budowę prototypu. Pierwszy prototyp oblatany został przez pilota doświadczalnego z Instytutu Lotnictwa Ludwika Natkańca 5.3.1985 roku. Jego napęd stanowiły 2 silniki PZL-5. W następnych modyfikacjach zastosowano 2 silniki PZL K15, oraz zastosowano nowoczesną awionikę. Posiadał na uzbrojeniu  jedno dwulufowe działko kaliber 23 mm, oraz wyrzutnię rakiet Mars 4. Mógł zabrać pod skrzydłami 4 bomby, oraz zamiennie 2 zbiorniki paliwa. Samolot modyfikowano budując następne prototypy. Ostatecznie zmodyfikowany samolot o nazwie PZL M-93 „Iryda” oblatany został 16.8.1997 roku. W latach 90 tych wyprodukowano 19 egzemplarzy samolotów Iryda.

Jak nam dzisiaj wiadomo samolot ten nie wszedł do eksploatacji, a 19 samolotów Iryda zostało przeznaczonych na złom. Stało się tak dzięki niezrozumiałej polityce MON, która na modyfikację samolotu najpierw wydała 1,2 miliarda złotych, a następnie kiedy samolot zaczął spełniać założone warunki zrezygnowała z niego. Istnieją dwie wersje wydarzeń. Jedną jest oficjalna wersja MON, twierdząca że samolot zawiódł oczekiwania i dlatego należało zrezygnować z niego. Posłużono się w tym wypadku dwoma katastrofami. Drugą wersją jest, że samolot spełnił oczekiwania i nie należało z niego rezygnować.



Ponieważ w światku lotniczym krążą obydwie wersje i tak jedna wersja jak i druga znajduje swoich zwolenników, pragnę zaprezentować fakty i opinie tych, których zdania najbardziej powinny być brane pod uwagę. Są nimi konstruktorzy owego samolotu i piloci doświadczalni oblatujący ów samolot i inni eksperci lotniczy. Wnioski do oceny każdy ma prawo  wyciągnąć sobie sam.



Wersja, którą oficjalnie zaprezentowało MON twierdzi, że Iryda była niebezpiecznym samolotem niespełniającym założeń, tłumacząc to dwoma katastrofami. W telewizji w programie redaktor Jaworowicz wyemitowano po katastrofach wypowiedzi żon pilotów w stylu – Jak mąż rano pójdzie latać na Irydzie, to ja nie wiem, czy wieczorem wróci do domu? To właściwie wszystko na czym MON opierało własną wersję, gdyż trudno było spotkać się z bardziej rzeczowym wyjaśnieniem. Wypowiedzi samych pilotów latających na Irydach, były pozytywne.



Przedstawiając fakty i opinie opieram się publikowanymi w „Polskiej Technice Lotniczej” wypowiedziami konstruktorów owego samolotu, ekspertów lotniczych i pilotów doświadczalnych. Wielu z nich znam osobiście nie tylko z pracy, ale także z osobistych przeżyć w Mielcu.



W swoim temacie na blogu umieściłem całą wypowiedź konstruktora mgr inż. Włodzimierza Gnarowskiego, gdyż to on po Jerzym Orłowskim i Alfredzie Baronie przejął stery głównego konstruktora. Pomijam tutaj jego wypowiedź znajdująca się łamach PTL, gdyż jest ona zbyt szczegółowa i zajęła by sporo czasu. Chętnych zapraszam do poczytania na moim blogu.



Obecnie z perspektywy czasu wiemy, że wytwórnię PZL Mielec dobiła rezygnacja MON z programu Iryda, W ten sposób jedna z pięknych kart polskiego przemysłu lotniczego i jego dynamicznego rozwoju od czasów produkcji legendarnego samolotu PZL 37B Łoś została zakończona. Gdyby program Iryda podtrzymano Wojsko miałoby na czym szkolić pilotów, a także  mielibyśmy import samolotu Iryda do Indii, które tym samolotem były bardzo zainteresowane. Pozwoliłoby to podtrzymać produkcję i doinwestować PZL Mielec. W efekcie zdobyć następne rynki zbytu, bo samolot był dobry i mógłby być tani w cenie zbytu i eksploatacji. Rezygnacja stała się wbrew opinii międzyresortowego zespołu ekspertów w 2004 roku, który wydał pozytywną opinię na temat Irydy. Przeprowadzono testy, które po raz kolejny potwierdziły klasę samolotu. Poprawiono parametry samolotu, zmodernizowano m.in. pokładowy system awioniki. W opinii fachowców, Iryda była samolotem kompatybilnym z F16 i z powodzeniem mogła być wykorzystana w ramach szkolenia pilotów. Zarząd PZL Mielec był nawet gotowy prowadzić dalsze prace nad samolotem, ale nie mógł tego zrobić bez wsparcia finansowego. Taki był finał i koniec Irydy. W 2008 roku z terenu PZL w Mielcu wywieziono ostatnie elementy oprzyrządowania produkcyjnego samolotu I-22 Iryda. Trafiły na złom.



Przytoczę kilka  głosów najbardziej zainteresowanych samolotem Iryda, czyli pilotów z Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Ppłk pilot Andrzej Krajewski w wywiadzie dla „Skrzydlatej Polski” (nr 4/1994) powiedział:



Piloci darzą samolot wielkim sentymentem - Iryda stanowi tak wielki postęp w stosunku do dotychczas używanych samolotów, że jesteśmy gotowi przymknąć oczy na pewne jej niedociągnięcia... Iryda zapewnia pilotowi komfort psychiczny. Przy pracującym tylko jednym silniku można się na niej nawet wznosić - jest więc bardzo bezpieczna. Można latać na niej też nad morzem, co np. na Iskrze graniczy z samobójstwem

.

Podobnie, w tym samym numerze Skrzydlatej Polski wypowiadał się pilot Tomasz Chudzik:



Podobają nam się charakterystyki lotne Irydy. Zachowuje się poprawnie w czasie startu i lądowania, jest bezpieczna w przeciągnięciu, znakomicie dobrano charakterystyki urządzeń sterowych. Dzięki dwóm silnikom i fotelom katapultowym – Iryda jest najbezpieczniejszym samolotem w szkole... Lataliśmy na Irydach, wożąc ponad tonę uzbrojenia i nie mieliśmy żadnych problemów.



Najostrzej w stosunku do likwidacji programu Iryda wypowiedział się w swoich wspomnieniach pilot doświadczalny PZL Mielec Henryk Bronowicki latający doświadczalnie na Irydach. Odniósł się również do katastrof, którymi posłużono się likwidując program Iryda.



Obydwie katastrofy Irydy spowodowali piloci wojskowi przekraczając dopuszczalne warunki użytkowania samolotu w locie... Do tych faktów wojskowe komisje badające przyczyny katastrof nie odniosły się, nie licząc się z opiniami specjalistów z przemysłu lotniczego. Iryda posiadała dobre własności lotne, we wszystkich konfiguracjach spełniała wymagania brytyjskich przepisów AP-970 włącznie z zastosowaniem bojowym. Pilotowanie Irydy nie wymagało specjalnych umiejętności pilota. W locie na małych prędkościach w pobliżu prędkości przeciągnięcia i po przeciągnięciu samolot wykazywał bezpieczne własności lotne, samolot nie wpadał w korkociąg, wręcz trudno było samolot celowo wprowadzić w korkociąg. Porównując własności lotne samolotów: SB Lim 2 (MiG-15BIS UTI), Lim-5 (MiG-17), TS-11Iskra z I-22 Irydą mogę stwierdzić, że Iryda była samolotem bardziej „przyjaznym” w pilotażu dla pilota niż wyżej wymienione trzy typy samolotów… Po drugiej katastrofie w mediach powstawały artykuły i programy w TV nawołujące wręcz do likwidacji programu Irydy. W cyklicznym programie TV „Sprawa dla reportera” prowadzonym przez redaktor Elżbietę Jaworowicz wystąpiła grupa pilotów instruktorów, oficerów którzy latali w Dęblinie na Irydach. Program był prowadzony tendencyjnie przeciwko Irydzie. Żenujące były wypowiedzi tych oficerów - pilotów, którzy bardzo negatywnie wypowiadali się o samolocie w stylu - rano żegnając się z żoną nie wiem czy wrócę do domu po lotach na Irydzie, Iryda jest niebezpiecznym samolotem, itp. Ci sami piloci - instruktorzy kilka miesięcy wcześniej wypowiadali się bardzo pozytywnie dla mediów i przedstawicieli przemysłu lotniczego o swoich lotach na Irydzie. Piloci doświadczalni przeprowadzający próby w locie prototypów dobrze wiedzą, że katastrofy lotnicze są ceną, za którą czasami płacą swoim życiem, za postęp i rozwój lotnictwa. Polscy decydenci w przeciwieństwie do fachowców lotniczych nie posiadali wiedzy lotniczej w tym zakresie. Nie wiedzieli, że podobne zdarzenia towarzyszyły narodzinom wielu innych udanych samolotów. W Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii we Francji nowe konstrukcje lotnicze opracowywano posiadając nowoczesną bazę naukowo- badawczą i wielokrotnie większe środki finansowe, a mimo to w trakcie prób w locie występowały katastrofy:

Amerykański myśliwiec F-100, prototyp uległ katastrofie w wyniku trudności z wyprowadzeniem samolotu z nurkowania, był potem produkowany seryjnie.

Francuski samolot myśliwsko-szturmowy Mirage-5 w czasie prób w locie uległ całkowitemu zniszczeniu w powietrzu - pilot zginął, z dwóch kolejnych oblatanych prototypów jeden uległ katastrofie w powietrzu. Po wyeliminowaniu problemów konstrukcyjnych samolot był produkowany seryjnie.

Francuski samolot myśliwski wielozadaniowy F-1, prototyp przy próbie osiągnięcia maksymalnej prędkości uległ całkowitemu zniszczeniu w powietrzu. Po wprowadzonych zmianach po około półtora roku dokończono próby. Samolot wszedł do produkcji seryjnej.

Amerykański samolot myśliwsko- bombowy F-111 uległ katastrofie podczas prób w locie na wskutek urwania się części skrzydła. Po zmianach konstrukcyjnych próby dokończono i rozpoczęto produkcję seryjną.

Samolot myśliwski pokładowy F-14, prototyp w drugim locie uległ katastrofie (pilot zdążył się katapultować) po pół roku próby kontynuowano na następnych prototypach. Samolot produkowany seryjnie.

Amerykański lekki samolot myśliwski, F-20 Tiger Shrayk. W ostatnich latach uległy katastrofie dwa egzemplarze prototypów, przyczyny katastrofy są trzymane w ścisłej tajemnicy. Przewidywany do produkcji seryjnej.



Pozytywnie na temat Irydy wypowiadał się dr hab. Włodzimierz Adamski, twierdząc że projekt Iryda był przedmiotem wielu nacisków politycznych i szantaży ekonomiczno - społecznych zarówno w prasie codziennej jak i publikacjach fachowych, nie mających wiele wspólnego z rzeczywistą oceną samolotu.



Pilot Jan Wiechecki, który latał na  samolocie Alpha Jet i na Irydzie, poproszony o opinię przez dr hab. Włodzimierza Adamskiego tak powiedział:

Trudno jest wskazać, który z tych samolotów jest lepszy, niektóre parametry lepsze ma Iryda a niektóre Alpha Jet. W zasadzie te samoloty są porównywalne i Iryda pod względem technicznym jest bardzo dobrym samolotem.

Warto przytoczyć słowa prof. dr hab. inż. Jerzego Maryniaka, który pracował w Instytucie Techniki Lotniczej i Mechaniki Stosowanej Politechniki Warszawskiej i w Instytucie Lotnictwa w Warszawie. Powiedział on:



Gdybym miał wyrazić własną opinię napisałbym, że porównanie parametrów samolotu Alpha Jet A z I-22 Iryda M93 wykazuje, iż Alpha Jet A ma podobne charakterystyki startu, lądowania i wznoszenia, lecz znacznie gorsze dopuszczalne przeciążenia eksploatacyjne, które nie spełniają wymagań stawianych Irydzie.



Kiedy na pewnym spotkaniu zapytałem śp. Bogusława Mrozka, mieleckiego pilota doświadczalnego oblatującego samoloty Iryda, co sądzi o tym samolocie, to powiedział, że był to samolot bardzo dobry dla naszej armii. Kiedy następnie zapytałem go, jak to się stało, że kupiliśmy akurat samolot F16, to otrzymałem odpowiedź:



Kiedy naczalstwo i generalicja z MON przyjechała  z Warszawy do Mielca, to Mielec postawił im kawę. Natomiast kiedy pojechali do USA na rozmowy, to dawano im do dyspozycji służbowe samochody, organizowano długotrwałe wycieczki po całym kraju i udzielało sporo innych atrakcji.



Nic ująć nic dodać, a odpowiedź w domyśle.



W trakcie pisania tematu o Irydzie otrzymałem jeszcze dwie dodatkowe informacje, którymi pragnę się podzielić. Pierwszą otrzymaną od dr hab. Włodzimierza Adamskiego brzmi następująco:



Panie Teofilu, Przesyłam informację uzupełniającą na temat IRYDY, szczególnie tą, która jest w ogóle nieznana tzn. IRYDA była pierwszym polskim samolotem, w którym opracowano przy pomocy komputera geometrię numeryczną tego samolotu wraz z makietą. I jeszcze jedna sensacyjna wiadomość. IRYDĘ  chcieli zakupić Amerykanie. Miałem zapytanie ofertowe od amerykańskiego generała w tej sprawie.



Powyższa informacja nigdzie dotychczas nie była publikowana. Pragnę tu wyjaśnić, że dr hab. Włodzimierz Adamski pracował od początku nad programem Iryda. Jest naszym członkiem Loteczki i mieliśmy okazję poznać go, kiedy w ubiegłym roku zaprezentował nam bardzo interesujący temat. Przypomnę też, że w ubiegłym roku został odznaczony w Złotym Krzyżem Zasługi przez prezydenta Polski za działalności na rzecz rozwoju innowacyjności i wzrostu konkurencyjności polskiej gospodarki.   Inną następną informację, która rozjaśnia przyczynę rezygnacji z programu Irydy otrzymałem od pana Tomasza Kawy – lekarza, wybitnego pilota i społecznika, a także ojca najlepszego obecnie światowego szybownika – Sebastiana Kawy. Pan Tomasz był na spotkaniu Krajowej Rady Lotnictwa na Żarze jesienią 1995 roku, której przewodniczył żyjący jeszcze Ryszard Leja. Podczas tego posiedzenia Rady, odbyła się nieformalna uroczystość przekazania dowodzenia wojskami lotniczymi przez generała Jerzego Gotowałę, generałowi Kazimierzowi Dziokowi. Z Mielca przyleciał wtedy specjalnie AN-2 z przedstawicielami zakładu. Byli też ludzie ze Świdnika i innych zakładów lotniczych. Tak o tym spotkaniu wspomina Pan Tomasz, cytuję: W przerwie podeszli do gen. Dzioka przedstawiciele Mielca i zapytali kiedy mogliby umówić się na spotkanie w sprawie "Irydy"? Ten  się zachował jak opętany, jaka Iryda, co za Iryda?  Czeka na mnie 30 nowiutkich Alfa Jetów i zaraz je kupuję. Iryda, z tą awioniką, celownikiem?



Na to Mielec. Awionika na dwu prototypach to na życzenie wojska, a egzemplarz nr 3 ma nowoczesną awionikę, nowy celownik, zmienione podwozie przednie. Stoi gotowa. Zapraszamy niech się Pan Generał przeleci.



Gen. Dziok, nie wmówicie mi, że Polonez jest lepszy od Mercedesa.



Na to nie wytrzymałem i  wtrąciłem się. Alfa Jety nie są nowe a tylko odremontowane, a przed wojną był już generał (Zagórski), który zakupami za granicą wyhamował rozwój polskiego przemysłu na wiele lat i brakło ich przed 39 rokiem.



Na szczęście dla mnie  generał był bez broni, wspomina Pan Tomasz.



Gdy zapytano generała o plany dalszej współpracy z aeroklubami i utrzymanie "piramidy lotniczej" jako formy selekcji, oraz  przygotowania pilotów samolotowych, ten wyraził się wzgardliwie:-  Eee... Co mi tam. Jaki to ma związek ? Siadam do kabiny samolotu, daję w rurę i lecę...

PZL Mielec dobiła jeszcze jedna sprawa, którą chcę przedstawić. Jak wiadomo w Mielcu jeszcze za czasów komuny zaczęto pracować nad konstrukcją samolotu AN-28, którego niedopracowaną licencję przekazał nam Związek Radziecki, a Mielec miał go produkować. Kiedy w Polsce i w Związku Radzieckim nastąpiły przemiany ustrojowe, wówczas ten ostatni zrezygnował z zamówień. W 1999 r, gdy rozpadł się Związek Radziecki, Polska zlikwidowała rozliczenia w tzw. rublach transferowych, żądając płatności w dolarach. Moskwa nie zgodziła się i ostatecznie zrezygnowała z zamówień. Jednak w Mielcu pozostała licencja na produkcję AN-28. Uznano wówczas w  Mielcu, że czas zakończyć z sowiecką zależnością i że należy poważnie zmodyfikować i przedstawić kontrahentom do sprzedaży pod własną nazwą Skytruck. Uzyskano certyfikację na Zachodzie i samolot stał się hitem eksportowym. Wystartowano w przetargu na samolot w Wenezueli i wygrano przetarg. Na przeszkodzie stanął wówczas kijowski Antonow, będący właścicielem licencji. Wenezuela unieważniła przetarg, a Antonow zażądał za przekazanie licencji 18,5 mln dolarów. Mielec nie miał takich pieniędzy.



W takim momencie pojawiła się w Mielcu spółka Grand Limited, a jej właściciel Józef Gaj przedstawił propozycję rozwiązania zagadnienia z Antonowem przez zajęcie się sprawą, za co zażądał 30% od różnicy między kwotą wynegocjowaną, a żądaną przez Antonowa. Właściciel Grand Limited zarobił sporo pieniędzy handlując po rozpadzie Związku Radzieckiego kurtkami, a także miał ponad 15 ml. Dolarów należnych mu na Ukrainie. Miał plan za te i inne zobowiązania dogadać się z Antonowem i wykupić licencję na samolot M-28. Ówczesny prezes WSK Mielec i przewodniczący Rady nadzorczej Wiesław Pastuła mający zaufanie Solidarności i Załogi nie widząc innego wyjścia przed zgubą Zakładu podpisał umowę z Grand Limited. Do spółki, której właścicielem był Józef Gaj należał także jego brat Andrzej oraz Piotr Mikołajewski. Już w styczniu 1996 roku spółka miała w rękach dokument podpisany z Antonowem na mocy którego licencja AN-28 przechodziła na własność WSK Mielec po zapłaceniu na rzecz Antonowa jedynie 1,6 miliona dolarów. Nawet ta spłata została wynegocjowana i Mielec miał jedynie do spłacenia Grand Limited 5,4 miliona dolarów rozłożonych na raty. Mógł sprzedawać AN-28 na całym świecie po nazwą Skytruck nie płacąc Antonowowi prowizji. W tym momencie Mielec wychodził na prostą. Mógł ponownie zawrzeć umowę z Wenezuelą na 6 Skytrucków, co pozwalało podtrzymać produkcję lotniczą dofinansowując pozostałe produkty i zapewniając załodze pracę.



W takim momencie w 1997 roku wkroczyli do WSK w Mielcu kontrole NIK, a w jej efekcie uznano za dokumenty umowy za sfałszowane mające skarb państwa na milionowe straty, w wyniku czego właściciele Grand Limited powędrowali za kratki. W stan oskarżenia zostało postawionych 15 osób i spisano 140 tomów akt. W efekcie Andrzej Gaj popełnił w więzieniu samobójstwo, jednak uratowano go. Po wyjściu z więzienia pod wpływem załamania nerwowego popełnił ponownie samobójstwo, tym razem skutecznie. Nie udało się go uratować. Śledztwo pod nadzorem prokuratora Myrdy prowadzone było w Tarnobrzegu i trwało 17 lat. Ostatecznie sąd apelacyjny w Rzeszowie uznał, że Grand Limited nie dokonał oszustwa, a wyniku podpisanej umowy z Antonowem skarb państwa mógł zyskać 135 milionów złotych. We wrześniu 2015 roku uniewinniono oskarżonych.



Dzisiaj znamy efekt działań zaniechania produkcji samolotu Iryda i rozpętania przeciwko PZL Mielec  afery korupcyjnej. Zapytany Józef Gaj, kto za tym stał? Odpowiedział – ci co skorzystali. Na tym temat w klubie Loteczka zakończyłem.



Ponieważ temat powyższy wzbudził spore zainteresowanie, otrzymałem szereg pytań, a także wiele dodatkowych bardzo cennych informacji od osób biorących udział w programie Iryda. Pragnę podziękować wszystkim, którzy dostarczyli mi tych cennych informacji, a mianowicie Panu Mieczysławowi Hyjek. Napisał do mnie tak, cytuję: Dosyć dobrze znałem W.Gnarowskiego (główny konstruktor Irydy)  w czasie tworzenia „ IRYDY” , był to człowiek który wg mnie wiedział co zrobić aby był to samolot który zastąpiłby ISKRĘ  jeśli chodzi o szkolenie pilotów, a jednocześnie aby był to samolot bojowy. Dał się poznać  w walce o IRYDĘ  po feralnym wypadku w Dęblinie (24-01-1996) gdzie decyzje polityczne doprowadziły do zniszczenia całego dorobku   ( decyzja o tym że katastrofa była z winy samolotu została  podana przez przewodniczącego komisji  płk „U”  gdy jeszcze samolot nie był skompletowany jak to przewidują przepisy w takim przypadku, nie były jeszcze odnalezione czarne skrzynki z zapisem lotu, piszę to ponieważ byłem  ekspertem  przy komisji powypadkowej  w Dęblinie w czasie całego   „niby ustalania przyczyn  katastrofy” co było  wielką  farsą . Pierwsza to był flatter. Druga wynikła z winy pilotów, jednak oficjalna wersja była inna. Katastrofa ta przysłużyła się do rozpowszechniania negatywnej opinii o samolocie i dała argumenty przeciwnikom Irydy w kręgach politycznych i wojskowych.



Pan Mieczysław przysłał mi sporo cennego materiału, którym po przetrawieniu będę mógł się podzielić.



Dziękuję także Panu Stanisławowi Śmist, który po informacji od Włodzimierza Adamskiego przysłał mi spory temat o głównym konstruktorze Irydy Włodzimierzu Gnarowskim. Otrzymanymi informacjami w miarę moich możliwości postaram się podzielić.



Pragnę jednocześnie podziękować Panom Kazimierzowi Szaniawskiemu, Włodzimierzowi Adamskiemu, Zbigniewowi Wicherskiemu, Henrykowi Bronowickiemu, Januszowi Chojeckiemu i Tomaszowi Kawa za zainteresowanie tematem i pomoc w uzyskiwaniu informacji. Serdecznie dziękuję w imieniu swoim i całej Braci Lotniczej Dolnego Śląska zgromadzonej w klubie lotników Loteczka.



Teofil Lenartowicz